piątek, 29 marca 2024

Wiadomości

  • 6 komentarzy
  • 12456 wyświetleń

Polskim Matkom Sybiraczkom

 
          ZWYCIĘSKI KRZYŻ W SERCU BRONISŁAWY SZYMANOWSKIEJ

         W dniu 15.07.2012 roku w kościele pw. NMP w Szczuczynie, po nabożeństwie, wierni uczestniczyli w programie literacko-muzycznym w/g scenariusza Jana Truszkowskiego. Program, złożony w hołdzie Polskim Matkom Sybiraczkom, nosił tytuł: „Zwycięski krzyż w sercu Bronisławy Szymanowskiej ze Szczuczyna.”
      W słowie wstępnym ks. dziekan, proboszcz szczuczyńskiej parafii m. in. powiedział: „ Dziś modlimy się za zmarłego A.S. (…), ale i również chcemy obdarzyć wspólną modlitwą Sybiraków. W sposób szczególny tych, którzy przebywali na nieludzkiej ziemi, ale i modlimy się za tych, którzy przetrwali, a po powrocie do Polski dają świadectwo o tamtych dniach, o tamtych czasach. Uczcijmy ich wspomnienia w naszej świątyni razem z Panią dyrektor Anną Jagusz. Zapraszam do pozostania w świątyni po nabożeństwie i uczestniczenia w reportażu słowno-muzycznym w hołdzie Polskim Matkom Sybiraczkom”.

       Piosenką „Włóczęga” w wykonaniu Adama Jagusza rozpoczęto spektakl - łzami pisany.
Jakiemu mocarstwu mogła zagrażać Bronisława Szymanowska z Wólki koło Szczuczyna, że pozbawiono Ją Ojczyzny na długie lata? Za co Jerzy, dwutygodniowy synek musiał dzielić z nią wspólny los? A jako mężczyzna, po męsku Matki swojej, bronić nie mógł!
Po sześciu latach mały tułacz powrócił do Polski. Przyniósł ze sobą zakodowaną w dziecięcym mózgu pamięć o katach, nędzy i rozpaczy. Był na uroczystości. Witano Go burzliwymi oklaskami, które wyrażały zarówno powitanie jak i radość z powrotu skazańca do polskiej owczarni.
      Dziś, na podkładzie pomruki symbolizującego niedolę, usłyszeliśmy symulowany krzyk dziecka. To mógł być krzyk Jureczka, oderwanego od ciepłej piersi, po wyrzuceniu z kołyski.
(…) Człowieczy los nie jest bajką, ani snem.” A kto przewidzieć go mógł i może, a kto z nas potrafi ominąć zły los…?
      W bardzo mroźną noc 10 lutego 1940, ubrani w ciepłe papachy, przyszli oderwać dziecko od piersi, jak od Ojczyzny Matki, rosyjscy naprawiacze świata na siłę - NKW-dziści.
Zbolała matka błagała oficera o litość nad nimi. Zdawało się, że rozumiał jej poporodową słabość. Jednak dla usprawiedliwienia własnej decyzji, zażądał opinii lekarza. Żydowski lekarz Werdman ze Szpitala Powiatowego w Szczuczynie stwierdził, że dziecko jest zdrowe, a podczas przebywania z matką nic mu się nie stanie.
Ciężarówką zawieziono ich na rampę kolejową w Grajewie. Stąd od 13 kwietnia 1940 roku towarowym pociągiem wieziono ich na krańce świata. Tam na dzikich stepach Irkucka i w gąszczu tajgi, nie tylko dla Polaków, wiatr gwizdał jednakową melodię o ciułaczach niedoli. To tam, rzucono polski, gospodarczy i polityczny kwiat, serca i kulturę. Tam, jak za okrętu życia burtą, razem z nimi, pozostać miało na zawsze nasze narodowe motto: „Bóg, Honor i Ojczyzna.” Do końca jednak tak się nie stało!

      Dziś w szczuczyńskim kościele, w którym nie zdążył być ochrzczony Jerzy, powiedział: ”(…) Dzięki Tobie Matko, na łono Ojczyzny wróciłem. „Bóg się Mamo nie pomylił. Dziękuję, że żyję”.
Augustyn Konopka, który jako świadek okrutnych, sybirackich lat, odnosząc się do pamięci młodzieży podkreślił, że: „(…) historia tych czynów nieludzkich zapomnieć nie może, choć po latach zmienić się mogą relacje i obyczaje względem Rosji.” Dedykując podziękowanie matkom i matce Jurka Szymanowskiego, Bronisławie, zacytował wers Mariana Jonkajtysa – Sybiraka, aktora, reżysera teatralnego, dyrektora naczelnego i artystycznego Teatru na Targówku, poety, rzeźbiarza, pedagoga:
„Daj Boże by znali Syberię
Polaków przyszłe pokolenia
tylko z opowieści,
a nie z doświadczenia.”

       Wśród Sybiraków, był obecny w kościele inicjator i autor spotkania upamiętniającego cierpienia i rolę Matek Sybiraczek - Jan Truszkowski. Autentyczny Sybirak, który, podczas gdy większość Polaków w 1946 roku powracała do kraju, jego rodzina nie otrzymała przepustki na upragniony powrót. Piętnastoletni chłopiec zdecydował się opuścić syberyjskie piekło na własną rękę. Przemierzył 5.000 km z przepustką Matki Boskiej, którą był Jej metalowy ryngraf.
Jasiu powrócił do Polski. Ukończył Szkołę Podstawową w Szczuczynie. Po szkole średniej ukończył studia na WSP. Realizując zaszczytną misję zawodu marzeń, nauczyciela, pracował w LO w Kolnie. Tam, był i jako emeryt jest do dziś kochanym i szanowanym wychowawcą młodzieży i młodziutkiej uczennicy Ani Garbulewskiej. Dziś Jego wychowanka Anna Jagusz/Garbulewska, jest dyrektorem Zespołu Szkół w Szczuczynie, szkoły, której oddana jest bez reszty.

      Uroczystości pilnie przysłuchiwała się i filmowała, Nina Żyłko.  Pani Nina urodziła się na Syberii, której wilki nie są obce. Mimo, że musiała znosić podróż tylko w jedną stronę - do kraju, Jej scenariusz stanowi oddzielny rozdział dramatów polskich. Z mamą i 9 letnim braciszkiem powróciła do Siemianówki w 1946 roku. Tam, dowiedzieli się, że ojciec ich zginął, gdzieś podczas wojny. Dopiero po 50 latach, odnaleźli ojca w zbiorowej mogile k/Białegostoku. Nina, po zdobyciu wykształcenia średniego, potem kierunku administracyjno-prawnego, wyszła za mąż i wychowała trójkę dzieci. Mieszka w Nowogrodzie, ale należy do Związku Sybiraków przy Oddziale w Łomży. Jest bardzo energiczna, miła, serdeczna i udziela się z całą mocą, społecznie.

      Polscy zesłańcy byli tam, gdzie miejscowi z litości nad nimi mówili: "Was na to zdzieś priwiezli, sztob wy padochli.”
Ci sami, w roku 2012, na autentycznych lekcjach historii przemawiają, jako ostatni z żywych. Są nimi sybiraccy aktorzy życia z nabrzmiałymi ustami od słów bólem przeżartych. Mówią słowami historii, patrząc wilgotnymi oczami na nowe pokolenia Polaków. Do tych, którym trudno uwierzyć w praojców cierpienia. Wkrótce, czas okryje płaszczem zapomnienia historyczne oblicze łez, rozpaczy i przemocy wroga. Kurhanowe kopce rozwieje wiatr po rozległych stepach, w którego ziemiankach błądzić będzie po wieki nieopisany do końca jęk. Krew, cierpienie i łzy tych, którzy ginęli za to, żeby Polska nie mogła być Polską. Nie mogła być dalej tym krajem, który od Rosji różnił się potęgą cywilizacji i nie równał się sile ciemnej przemocy.
Żeby móc humanitarnie żyć, trzeba iść do przodu, a z bólem się zaprzyjaźnić, pogodzić. A to, wymaga przebaczenia wszelkim mordercom, których ukarać nie jesteśmy już w stanie. Nie możemy jednak nigdy zapomnieć o przyczynach i skutkach mordu Narodu Polskiego w różnych okolicznościach, miejscach i nowych historiach. I choć przyczyny tragedii są naszą narodową dumą, to historyczna hańba ciąży na kraju, który jeszcze tak niedawno wyrzucony za burtę, nosił nazwę ZSRR.
Biorąc przykład z dawnych sybirackich nędzarzy, żyjących w cierpieniach i upokarzającym lęku, można uczyć się od nich konsekwentnej pokory, szacunku, przyjaźni - człowieczeństwa. U ludzi Kazachstanu, tak jak w przypadku szczuczyńskiej rodziny Brzeskich, Jonkajtysów i innych oraz ludzi Syberii, nazywanych miejscami symbolizującymi Polską Golgotę Wschodu, wiara wzrastała proporcjonalnie do stopnia zagrożenia, bowiem wiara jest wolą człowieka. Krzyż był i jest dla nich, drogą do przebycia, parasolem przed pogardą i nadzieją świecącą jak gwiazda. Bóg nie ingeruje w wolę człowieka i nie przymusza do wiary – On czeka.
Od setek lat wiara Polaków konsolidowała, tworzyła zwartą rodzinę i miała charakter społecznej odpowiedzialności. Dziś tę rolę po części, przejmuje świat heteralny, internetowy zawieszony w lekkości zmysłowego zużywania własnej energii.
 Idziemy nową, może jaśniejszą drogą, na której wiary i patriotyzmu trzeba się uczyć od nowa.  

       Zesłani, albo wypędzeni na Sybir po powrocie, musieli na długie lata zamknąć się z wszelkimi troskami w głębi zbolałych serc i cieszyć się darowanym przez los życiem. Przez 40 lat rozpacz sybirackiego widma, cenzurowała rzekomo - polska władza. Odważnymi, interesował się tzw. Urząd Bezpieczeństwa (sowieckiego), działający w imieniu obcego prawa, ale niby dla dobra Polski. Mówili polskim językiem, nosili polskie mundury, na których korona Orła Białego - miejsca nie miała, a nawet być na nich nie chciała.
Dopiero 31 marca 1989 roku powstał Zarząd Główny Związku Sybiraków, a po roku 1990 Sybiracy doszli do szerszego głosu. Obecnie istnieją terenowe koła w: Łomży, Grajewie, Szczuczynie, Kolnie, Jedwabnem, itd.

      Za przeprowadzony, trwożący krew w żyłach, spektakl oparty na słowie, piosence i muzyce Sybirak, ale Polak, poeta, ale i prozaik, nauczyciel i wychowawca – Jan Truszkowski, podziękował wykonawcom z Zespołu Szkół w Szczuczynie, którymi są: Adam Jagusz, Przemysław Jagusz (syn), organizator odpowiedzialny Anna Jagusz (żona i matka), Marta Kaczmarczyk – wokalistka, Weronika Staniszewska – konferansjer, Anna Czyżyńska oraz Patryk Niedźwiecki – obsługa projektora i sprzętu. Autor, podziękował ks. dziekanowi za umożliwienie dokonania dziękczynnego aktu pamięci Matkom Sybiraczkom w szczuczyńskiej, barokowej i pięknej świątyni.
Pani dyrektor Anna Jagusz, jak zwykle, w miły sposób podziękowała za wniesiony trud swojemu drogiemu wychowawcy Janowi Truszkowskiemu, autorowi wielu wydanych książek oraz uczniom, nauczycielom, obsłudze medialnej i słuchaczom.
      Uczestnicy okolicznościowej uroczystości rozeszli się w zadumie, zachowując w pamięci wspomnienia, patriotycznych przeżyć. Dla wielu z nich była to prawdziwa lekcja historii i okazja do refleksji nad ciągłością dramatycznych losów naszego narodu i państwa.

SYBIRAKOM

Świat był nam piękny, póki życia czas…
Wołają z tajgi i kazachskich stepów!
Oddajcie życie! Niech zakwitnie w nas.
My, was uwolnimy z pamięci grzechów.

Stanisław Orłowski


    

 GALERIA ZDJĘĆ

 


            Tekst i foto: Stanisław Orłowski 

piątek, 29 marca 2024

Szczuczyn. Droga Krzyżowa 2024

Komentarze (6)

Panu Stanisławowi Orłowskiemu składamy gorące podziękowanie za relację z programu poświęconego Matkom Sybiraczkom, za ogromny wkład pracy i promocję naszej małej ojczyzny.

Uroczystość była wspaniała ,a artykuł pana poruszył mnie do głębi .Dziękuję panie Staszku że pan tak rozumie naszą sybiracką dolę i że był razem znami w tak dla nas ważnym dniu.Dla nas Sybiraków to bardzo ważne że mamy takich niekwestionowanych przyjaciół jak pan . Ja jestem bardzo zaszczycona że mogłam pana poznac.Pozdrawiam serdecznie Nina Żyłko

Bardzo dziękuję Panu Stanisławowi za ciepłe słowa skierowane pod adresem naszej rodzinki.

Szanowna Pani Nino, Anno, Organizatorzy, ja również bardzo dziękuję za to, że zauważacie pracę innych, a tym bardziej cieszy mnie to, że artykuł Państwa zadowala. Każde podziękowanie, posiada dla mnie dużą wartość. Kłaniam się serdecznie i do zobaczenia na planie.

Wspaniała relacja p Stanisław Orłowskiego bardzo głeboko wnika w reść tego programu, znacznie pogłębiając odczucia, doznania towrzyszące ludziom deportowanym. Ci którym udało się wrócić, przez 50 lat nie mogli o tyh sprawach mówić, jeśli chcieli normalnie żyć.
Jeszcze raz serdecznie dziękuję!!!

Bardzo pszepraszam Pana że w swoim komentarzu pisałam Pan z małej litery to nie z niewiedzy.jestem po operacji oka i czsami tak wychodzi .Nina też napisałam z małej litery .Ale myslę że Pan Stanisław mi wybaczy.Pozdrawiam serdecznie Nina Żyłko.

Dodaj zdjęcie do komentarza (JPG, max 6MB):
Informacja dla komentujących
Redakcja portalu nie ponosi odpowiedzialności za treści publikowane w komentarzach. Zastrzegamy mozliwość opóźnienia publikacji komentarza lub jego całkowitego usunięcia.